Cześć, nazywam się Olaf. W tej zakładce chcę opisać Ci moja historię. Niestety nie mogę powiedzieć, że fascynowałem się fotografią od dzieciństwa.
Jako dziecko marzyłem o motocyklach, o jakimkolwiek
kontakcie z nimi. Niejednokrotnie wiązałem z nimi marzenia.
Wraz z upływającymi latami moja fascynacja nimi malała - był to jeden z czynników, który przyczynił się do zmiany mojego dotychczasowego obiektu westchnień. Niejednokrotnie widziałem naprawdę świetne zdjęcia motocykli bądź samochodów.
Ciągle zastanawiało mnie jak takie efekty można uzyskać. Pewnego razu zyskałem możliwość obcowania z jednym ze starszych aparatów marki Sony.
Spodobało mi się robienie zdjęć czymś trochę cięższym od telefonu bądź aparatu kompaktowego, z którego dotychczas korzystałem. Oczywiście na początku posługiwałem się jedynie trybem automatycznym jednak litera "M"
kusiła mnie znacznie mocniej niż symbol zielonego aparacika.
Jeśli jesteś fotografem to zapewne zdajesz sobie sprawę, że pierwsze nieporuszone zdjęcia były dla mnie szczytem możliwości ( tym bardziej, że dysponowałem jedynie podstawowym obiektywem 55-200 o światłosile 4-5.6) i towarzyszyło mi ogromne szczęście patrząc na efekt swoich działań.
Jeszcze wtedy nie wiedziałem nawet o istnieniu pomiaru światła nie wspominając już o reszcie ustawień potrzebnych fotografom. Tamten poziom mojej wiedzy mógłbym uznać za zerowy, naprawdę - jeśli chodzi o zdjęcia to wtedy byłem nikim... Wszystkie zdjęcia, które wykonywałem lustrzanka były gorsze niż te zrobione 5-letnim telefonem. Pewnego dnia usłyszałem o kursie kwalifikacyjnym organizowanym przez Zespół Szkół Chemicznych im. Ignacego Łukasiewicza.
W niedługim czasie postanowiłem się tam zapisać. Pozyskując informacje na temat kursu dowiedziałem się, że będzie on trwał 1.5 roku. Musicie przyznać, że to sporo... Tak więc postanowiłem skorzystać z ww. kursu jak i przy pomocy internetu oraz wiedzy innych ludzi podwyższać swoje umiejętności fotograficzne (których wtedy nie było).
W trakcie lekcji uczyłem się podstaw (tak tak - to właśnie wtedy odkryłem, że fotografowie to nie magicy, którzy mają światłomierz w oku i ustalają zależności między parametrami tak po prostu). Mówiono nam o zależnościach między przysłoną, czasem naświetlania, a ustawieniem czułości matrycy. Wykonywaliśmy również ćwiczenia w ciemni fotograficznej - cóż, taki był program nauczania, nie dało się tego ominąć. Jednak ciągle czułem pewien niedosyt. W tej dziedzinie życia chciałem być jak najlepszy. Dlatego nie myśląc wiele zacząłem szukać odpowiedzi na dręczące mnie pytania w internecie oraz na grupach fotograficznych. Zawsze pojawiał się jakiś problem, który nasuwał mi pytanie na kolejny dzień.
Poczułem, że to ten moment by kupić swój pierwszy, osobisty aparat z lustrem. Wybór był trudny z początku, jednak po researchu w internecie byłem w stanie określić co byłoby dla mnie odpowiednie. Wybór padł na Nikona z obiektywem stałoogniskowym 35mm 1.8. Pewnie wyobrażacie sobie tą fascynację kiedy dzięki światłosile 1.8 mogłem sobie pozwolić na zdjęcia w domu. I tak... to co podkreślają wszyscy nowicjusze - te charakterystyczne rozmycie. Taka mała rzecz potrafiła wywołać naprawdę wielki uśmiech na mojej twarzy i poczucie, że robię dobre zdjęcia (co było jeszcze wtedy nieprawdą). Jednocześnie poznawałem wiele ciekawych osób, które naprowadzały mnie na odpowiednie tory.
Ostatni etap szlifowania swej techniki polegał na wzniesieniu swoich umiejętności obróbki na wyższy poziom. Był to dla mnie jeden z ostatnich kamieni milowych w moim kształceniu. Nie mówię, że je zakończyłem, ponieważ jak jedno z mądrych przysłów mówi - człowiek uczy się całe życie. Natomiast poziom moich zdjęć już mnie zadowala i jestem nim usatysfakcjonowany. Musze przyznać, że była to długa droga i dość wyczerpująca. Mimo to czuje, że było warto. Dzięki fotografii poznałem wiele nowych osób. Każda z nich mnie czegoś nauczyła i ukazała cechy jakie bym chciał włączyć do swojego życia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz